Ten dzień zapowiadał się zwyczajnie. Wstałam, zjadłam śniadanie i zaczęłam gryźć gryzaczek. Nagle jednak mój brat Odi wyrwał mi go z pyszczka. Odpuściłam sobie pogoń za nim, ale każda inna zabawka była zajęta, nudziło mi się. Nagle naszła mnie ochota aby pogryźć buty właścicielki, która akurat wyszła do sklepu. Po 10 minutach wróciła - niestety zaczęła do mnie krzyczeć:
- Zły pies! Zostaw to paskudo! - Po czym zaczęła szarpać ze mną obślinionego kozaka.
Nie miałam zabawek, nie wiedziałam że powinnam po prostu poczekać aż jakaś się zwolni. Wkrótce, gdy nadal szarpałam, zdarzyło się coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Dostałam mocnego kopniaka w brzuch, dosłownie odleciałam na drugi koniec pomieszczenia. Jestem dominująca, więc puściłam kozaka, ale za to zaczęłam szarpać nogawkę właścicielki, wtedy wzięła mnie za skórę, wyszła na dwór i wyrzuciła za bramę. Byłam posiniaczona i zaniedbana, nie wiedziałam co może mnie spotkać na dworze. Był śnieg i mróz, bałam się mimo iż zazwyczaj mówiono że jestem odważna. Zaczęłam smutna iść przed siebie, nagle jednak zauważyłam agresywnego psa, który widocznie za mną biegł! Zaczęłam biec ile sił, wpadłam w jakiś las. Psa zgubiłam, chodź nadal czułam niepokój. Długo błądziłam po lesie bez celu. Byłam bardzo głodna, no ale szczeniak ma polować? Nie dałabym rady... Było bardzo późno, niestety wciąż błądziłam. Nagle poczułam okropny strach widząc że po lesie coś biega. To coś, wyglądało jak niższy, bardziej kudłaty wilk. Jednak po chwili ujrzałam drugie takie zwierzę, tyle że krótkowłose i pięć razy większe, wtedy ogarnął mnie zupełny strach. Padłam na ziemie i udawałam nie żywą. Nagle to większe zwierzę uciekło, tylko to mniejsze grasowało gdzieś w zaroślach. Wkrótce to coś po mnie przebiegło i wzięło mnie za kark, mega się przestraszyłam... Niespodziewanie, przez przypadek (miałam "krzyknąć" to w myślach) wrzasnęłam: Puszczaj mnie potworze! "Potwór" rzucił mną o ziemię. Wyszczerzyłam kły patrząc na złowieszczy cień "potwora".
- Zostaw mnie! Bo ugryzę!
- Cicho bądź. Uratowałem Cię a ty mi taki teatrzyk urządzasz...
- A kim ty jesteś w ogóle?!
- Jestem Orlando, aussie.
- Sorki, myślałam że to jakiś wilk... Dzięki za uratowanie mojego życia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz